poniedziałek, 31 sierpnia 2009

#

opisywanie jest jak używanie - niszczy; ścierają się kolory, kontury tracą ostrość, w końcu to, co opisane zaczyna blaknąć, zanikać. dotyczy to zwłaszcza miejsc. ogromnych spustoszeń dokonała literatura przewodnikowa, to była inwazja, epidemia. bedekery zniszczyły większą część planety na zawsze; wydane w milionach egzemplarzy, w wielu językach, osłabiły miejsca, przyszpiliły je, nazwały i zatarły kontury. i ja w swojej młodzieńczej naiwności brałam się do opisywania miejsc. kiedy potem do nich wracałam, kiedy usiłowałam wziąć głęboki oddech i jeszcze raz zachłysnąć się ich intensywną obecnością, kiedy próbowałam znowu nadstawić ucha ku ich szemraniom - przeżywałam szok. prawda jest straszna: opisać to zniszczyć.

olga tokarczuk, bieguni

[k]

arizona dream






jesień czule zagląda nam przez okna o poranku. aż szyby wilgotnieją od tego widoku. sny wydłużają swoje szyje, by zorientować się w stanie świata. wstanie zaś wydaje się niemożliwe...

cytat z wojtka w półśnie: godzina 10 ślizga się po mokrych posadzkach miasta, mokrego niczym brzuch ryby

[k]

piątek, 28 sierpnia 2009

miasto brzydkich ludzi

miasto czterech kultur nie jest już ziemią obiecaną.

potwornie tu śmierdzi szczyną -
możliwe że to było nietaktowne
ale już nie mogłem wytrzymać


tak pisał niegdyś andrzej bursa i wybaczą państwo, ale to wciąż żyje, wciąż się rusza i z gardeł wyrywa, kiedy przestrzeń miejska staje się splądrowaną przez pijaczków afterparty. nie czuję się zaproszona, idę dalej....



25 godzina, reż. Spike Lee


"Chuj ze mną? Chuj z tobą.
Pierdolić ciebie i to całe miasto i wszystkich jego mieszkańców.
Nie, nie, nie.
Pierdolić żebraków błagających o pieniądze, którzy śmieją się za twoimi plecami.
Pierdolić faceta od wycieraczek, brudzącego czystą przednią szybę mojego samochodu. Znajdź sobie, kurwa, pracę.
Pierdolić Sikhów i Pakistańczyków, tłoczących się w alejkach w swoich złomiastych taksówkach, curry wycieka z ich por, zatruwając mój dzień. Terroryści na pierdolonych szkoleniach. Zwolnijcie, kurwa, trochę!
Pierdolić chłopców z Chelsea z ich nawoskowanymi klatkami piersiowymi i napompowanymi mięśniami, spacerujących razem po parkach i przy mojej przystani, kołyszący swoimi kutasami na moim Channel 35!
Pierdolić Koreańczyków ze sklepów spożywczych z ich piramidami przecenionych owoców i ich tulipanami oraz różami zapakowanymi w folie. Dziesięć lat w naszym kraju, ale nadal nie umieją mówić po angielsku.
Pierdolić Rosjan na plaży Brighton. Gangsterów i bandytów przesiadujących w kafejkach, popijając herbatę w małych szklaneczkach, z kostkami cukru między zębami, obracającymi się, handlującymi i knującymi. Wracajcie, kurwa, tam, skąd przyszliście.
Pierdolić czarnowłosych Hasidimów spacerujących wzdłuż 47. ulicy w swych brudnych opończach z łupieżem, sprzedających diamenty wyrzutkom rasowym z południowej Afryki.
Pierdolić brokerów z Wall Street. Samozwańczych panów wszechświata. Skurwysyny, chcieliby wymyślić nowe sposoby na to, jak okraść ciężko pracujących ludzi. Posłałbym tych pierdolonych naciągaczy do więzienia na pierdolone dożywocie.
Pierdolić Portorykańczyków. Dwudziestu wepchało się do samochodu... Rozpychają się po zasiłki z opieki społecznej. Najgorsza pierdolona parada w mieście.
I nie zaczynaj mi gadać o tych z Dominikany, bo przy nich nawet Portorykańczycy wyglądają dobrze.
Pierdolić Włochów z Bensonhurst z ich ulizanymi włosami, nylonowymi ubraniami i medalikami świętego Antoniego, wymachującymi kijami baseballowymi Jasona Giambiego z Louisville Sluggers, próbującymi dostać się na przesłuchanie do 'Rodziny Soprano'.
Pierdolić żony z Upper East Side z ich apaszkami od Hermesa i karczochami za pięćdziesiąt dolarów od Balducciego. Przekarmione twarze po liftingu, rozciągnięte, całkiem naprężone i błyszczące. Nikogo nie nabierzecie, złociutkie.
Pierdolić braci z Uptown. Nigdy nie podają piłki, nie chcą grać w obronie, robią pięć kroków przed każdym rzutem, a potem się odwracają i zwalają wszystko na białasa. Niewolnictwo skończyło się 137 lat temu. Żyjcie, kurwa, dalej.
Pierdolić skorumpowanych gliniarzy z ich hazardzistami, którzy pierdolą ich w dupę, i ich 41 strzałami, stoją za niebieską ścianą ciszy.
Pierdolić księży, którzy wkładają swoje ręce do majtek niewinnych dzieci.
Pierdolić kościół, który ich chroni i doprowadza nas do zła. I skoro już przy tym jesteśmy, pierdolić Jezusa. Upiekło mu się... dzień na krzyżu, weekend w piekle, a teraz wszystkie alleluja legionów anielskich na wieki. Spróbuj siedmiu lat w pierdolonym Otisville
Pierdolić Osamę bin Ladena, Al-Kaidę i tępych, mieszkających w jaskiniach fundamentalistów, którzy są wszędzie. W imieniu tysięcy niewinnych zamordowanych. Modlę się, żebyście spędzili resztę wieczności z waszymi 72 dziwkami, smażąc się w piekle na ogniu rozpalonym paliwem z odrzutowca. Wy dżokeje na wielbłądach z ręcznikami na głowie, możecie pocałować moją królewską irlandzką dupę.
Pieprdolić Jacoba Elinsky’ego, jęczącego malkontenta.
Pierdolić Francisa Xaviera Slaughtery’go, mojego najlepszego przyjaciela, który oceniał mnie, gdy patrzył się na tyłek mojej dziewczyny.
Pierdolić Naturelle Rivierę. Zaufałem jej, a ona wsadziła mi nóż w plecy. Zdradziła mnie. Pierdolona dziwka.
Pierdolić mojego ojca i jego niekończący się żal, stojącego za barem, popijającego klubową wodę sodową, sprzedającego whisky strażakom i kibicującego Bronx Bombers.
Pierdolić to miasto i wszystkich jego mieszkańców, tych z domków szeregowych w Astorii oraz tych z apartamentów na poddaszu w Park Avenue, tych z projektów w Bronksie, do tych ze strychów w Soho, i tych z domków czynszowych z Alphabet City oraz tych z czerwonych piaskowców w Park Slope, tych z wielopoziomowców w Staten Island. Niech trzęsienie ziemi je rozkruszy, niech ognie szaleją, niech spłoną do pierdolonego popiołu, a potem niech powstaną wody i zatopią to całe zaatakowane szczurami miejsce.
Chuj z tobą, Montgomery Brogan!
Miałeś to wszystko, a zrezygnowałeś z tego, ty tępy pierdolcu!"

[k]

piątek, 21 sierpnia 2009

szaszaszaszaszaaaaał



skoki, wrzaski, piski, śpiewy, wycia, nucenia, kwiki, podskoki, salta i gwiazdy..

bomba pozytywnych emocji eksplodowała na strzeleckiej. zapalnikiem okazał się wyżej zamieszczony utwór - i'm from bacelona - we're from barcelona. za sprawą owych skocznych dźwięków sople pesymizmu zwisające z sufitu roztapiają się, przemieniając w krople nieskazitelnie czystego optymizmu rozlewając się po podłodze szeroką falą entuzjazmu.

mam nadzieję, że zalejemy dzisiaj sąsiadów!

SZAAAAAAAAAAAAAAAŁ
[w]

czwartek, 20 sierpnia 2009

cytat dnia /20.08.2009

karina przy śniadaniu: "... teraz ludzie zabijają się o miejsca na cmentarzu!"

niedziela, 16 sierpnia 2009

rowerowo-piknikowo-biznesowo


niestety nie wszyscy uczestnicy załapali się na zdjęcie pamiątkowe, a mimo to jest jest mocny ścisk.

miejsce akcji: manufaktura (link), muzeum fabryki (link)
postacie: wojtek oraz największy tatuaż na największych kobiecych plecach (właścicielka bliżej nieznana, uf)
na okoliczność: wernisaż prac plastycznych o tematyce industrialnej
narrator: wujek_zed (aka fałra lachmi)

czwartek, 13 sierpnia 2009

stópklatka













lato w mieście! przez chwilę czułem się jak na plaży..
[w]

środa, 12 sierpnia 2009

senty menty



sierpień coś na zdrowiu podupadł. płaty skóry schodzą z nas jak wspomnienie lata. upatrujemy się w tym coraz bledszej, gruboskórnej, zimowej karnacji. wobec tego wszystkiego iskamy sobie z głów resztki słońc przeżytych. na śniadanie okrągły, żółty, pulchny omlet z syropem klonowym jako substytut palącego żaru. uciekając od obowiązku pisania prac magisterskich, potykamy się o czyhające na każdym rogu sprane w pralce tuż po przyjeździe myśli o ujutnych kanikułach w borach tucholskich. i znów całe świetlne lata do kolejnego lata.

/większa wersja TUTAJ/

dzieńjakcodzień


od kilku dni nie nastawiam budzika. wyręczają go koparki, młotki, grabie, wiertarki i inne ciężkie sprzęty, które jak na złość skumulowały się pod naszym oknem (a ma się wrażenie jakby ściskały się na parapecie). może komuś się plany budowy obwodnicy łodzi pomyliły? a może będę tym szczęśliwym polakiem, który będzie miał jedyne 10m do wjazdu na autostradę a1?!
[w]












wtorek, 11 sierpnia 2009

d(r)eszcze

dzisiaj zaskakiwały nas ilości.

ilość niewypitej kawy mnożąca ilość obecnego wszędzie deszczu. wszystko to w porozumieniu z ilością wczoraj wypitej żołądkowej wydrążało w okolicach oczu rynny. ilość piany w wannie potęgowała rozczulającą niemożność chłonięcia wszystkiego jak gąbka. tak też vinylowe radiohead wycisnęło ze mnie wszelkie deszcze. wszelkie dreszcze.

dzisiaj zaskakiwały nas miłości.

pimp our blog



a pod wieczór wpadł wujek_zed pochuchać, podmuchać na naszego bloga..

dawka kreatywności sponsorowana przez: żołądkowa gorzka czysta de lux+sprite+cytryna(made in poland)

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

komuś się odbiło


18+
[w]








na obiad wpadła asia (wwa), a z nią arbuz i henna z libii



w przekonaniu, że "wyrównała" grzywkę
[w]

hamakówka


[w]

niepewność jest wątkiem i ściegiem tkanki naszej codzienności [bauman o ostatnim eseju kołakowskiego]

sczytywanie kołakowskiego przy każdej okazji. tu: sobota. świat z wysokości wysokich obcasów. bezobcesowe nadgryzanie końca lata jak pękatych arbuzów z coraz uboższej lodówki/k

weekendowe działkowanie
























































































































































































































[w]